Godzina 23.00. Pod hotel podjeżdża busik i zabiera nas w ciemne egipskie czeluści. Jedziemy drogą między górami półwyspu Synaj. Co jakiś czas zatrzymuje nas patrol uzbrojonych w karabiny maszynowe wojskowych, sprawdzając paszporty. Docieramy do św Katarzyny o 2 w nocy i wyruszamy na szlak w stronę Góry Mojżesza. Droga wiodąca pod górę bardzo wygodna. Wszędzie pełno turystów, Beduinów i wielbłądów. Wokół nas panują prawdziwe egipskie ciemności. Tylko w górze cudowne niebo usłane gwiazdami. Kto słabszy może za 20 dolarów podjechać na wielbłądzie do stóp góry. Po drodze mijamy namioty Beduinów, gdzie można się napić herbaty i trochę się ogrzać.
Wszyscy wyruszają w nocy aby być na szczycie na wschód słońca.
Na górze zimno, minus 2 stopnie. Wiatr wieje jak szalony. Na szczęście można wypożyczyć koc i w komforcie czekać na upragniony wschód słońca.
Czekamy, czekami i wreszcie jest. Powoli słońce wyłania się znad szczytów oblewając góry ciepłym złotym światłem. Ludzie cieszą się. Śpiewają pobożne pieśni.
Po sesji zdjęciowej cały tłum rusza aby jak najszybciej znaleźć się na dole, gdzie jest ciepło i nie wieje.
Radość wszystkich rozpiera, że mogli zobaczyć takie cudne widoki.
Na dole czeka transport do domu. I już o14 jesteśmy w hotelu.
Wycieczka na górę Mojżesza jest piękna. Wymagając troszkę silnej woli. Ale warto tam się znaleźć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz